Tak naprawdę film nie jest o zespole tylko głównie o Jimie. Uważam, że jeżeli kręci się film o grupie to powinien dotyczyć całego zespołu, a nie tylko wokalisty. Jak dla mnie reżyser nie powinien skupiać się wyłącznie na postaci Jima i jego halucynacjach tylko na relacjach członków między sobą (np co robiła reszta zespołu kiedy Jima nie było w pobliżu), a jeżeli już zdecydował się na taki format to powinien filmowi nadać tytuł Jim Morrison.
Popieram! Tytul w rodzaju "Morrison", "Jim", "The Lizard King" bylby nieskonczenie odpowiedniejszy, bo w istocie film jest opowiescia o JM, a pozostali 3 Doorsi wystepuja jako postaci zdecydowanie 2-planowe, i kamera skupia na nich uwage przez chyba mniej niz ~15% czasu trwania filmu. Juz chyba przez wiecej (troche) tego czasu skupia uwage na Pameli, a ~tyle samo na Patricii.
Nawet w filmie jest to podkreślone w którymś z dialogów (nie przytoczę dokładnie nie pamiętam) że The Doors to Jim Morrison i to jego chcą oglądać fani. Wg mnie jak najbardziej zrozumiałe, że to film skupia się na tym który ten zespół tworzył, który był charyzmatyczny, a mimo to mówi o losach całego zespołu.